Septimus przygotowuje się do
swojego tygodnia mroku. Będzie walczył z siłami, z którymi jeszcze nikt nie
wygrał, a tylko nielicznym udało się oszukać. Zejdzie do świata, gdzie nic nie
jest takim jak się wydaje, a pewny jest tylko mrok. To był właśnie
optymistyczny scenariusz, niestety najmłodszy z Heapów przekona się, że życie
szykuje dla niego większe wyzwania niż kolejny magiczny egzamin, nawet ten
najtrudniejszy.
Przekona się, że mrok jest także częścią jego świata, częścią
magicznej równowagi, którą właśnie on będzie musiał zaprowadzić. Na szczęście
jako pierwszy od kilkuset lat będzie miał do pomocy wiedzę alchemiczną, w
postaci swojego dawnego, choć nie zupełnie, mistrza, nieśmiertelnego Wielkiego
Alchemika Marcellusa.
Także smok Septimusa, Ogniopluj, będzie miał tym razem
pełne szpony roboty, na tle pogrążonego w nieprzenikniony mroku zamku, tocząc
swoją pierwszą, inicjacyjną, walkę z mrocznym smokiem, bestią o sześciu
skrzydłach, nogach, oczach. Dramatyzmu nadadzą także poczynania Zboru Wiedźm
Portowych, którego urocze członkinie porwą księżniczkę, aby…
To już trochę dłuższa historia, a ja, nie
będę wspominał, że czyta się z zapartym tchem i innych banałów, gdyby książka
nie była tego warta, w ogóle bym tego nie pisał.
Mieczysław Panduszek, lat 18
Komentarze
Prześlij komentarz