Debiut Anny Ficner-Ogonowskiej jest strzałem w dziesiątkę!
Historia, która porusza serce i zakorzenia się w nim na bardzo długo.
Hania jest młodą polonistką. Pewnego dnia, jej życie
rozsypuje się jak domek z kart. Żyje jak robot. Praca, dom, dom, praca. Na
szczęście przez cały czas towarzyszy jej zwariowana i pełna energii
przyjaciółka Dominika. Może także zawsze liczyć na serdeczną przyjaciółkę
Aldonkę i emanującą ciepłem domowego ogniska panią Irenkę. Przypadek sprawia,
że na drodze głównej bohaterki pojawia się Mikołaj. Przystojny, młody
architekt. Dziewczyna jednak boi się zaangażowania. Czy zawalczy dręczące ją
demony przeszłości i pójdzie za głosem serca?
„Alibi na szczęście” jest wspaniałą opowieścią. Opowieścią o
miłości, która jest w stanie zdziałać cuda. O jej sile, dzięki której mężczyzna
potrafi być cierpliwy i długo walczyć o serce ukochanej. Dzięki tej historii
można na nowo spojrzeć na świat, znajdując w nim nadzieję i szczęście.
Drogi Czytelniku! Niech Cię nie zrazi obszerność tej
lektury. Prawie siedemset stron daje się przeczytać w dwa dni. A to dzięki
niebywałemu talentowi autorki, która tak poprowadziła akcje, że pochłania się
strony w zawrotnym tempie, co najmniej jakby był to bardzo dobry kryminał. Postacie
są bardzo dobrze scharakteryzowane, dzięki czemu możemy dogłębnie poznać
bohaterów. Niewątpliwie najwięcej śmiechu i zamieszania wprowadza Dominika. I
tutaj zgodzę się z pewnym zdaniem, że za taką przyjaciółkę oddałabym wszystko.
Powieść stworzona przez Annę Ficner-Ogonowską jest chyba
najlepszą, jaką do tej pory przeczytałam. Jestem pod wielkim wrażeniem tak
dobrze napisanej książki. Książki, która nie tylko jest świetną historią, ale
także nadzieją na to, że otaczająca nas rzeczywistość wcale nie jest taka
szara, jak nam się wydaje. Gorąco polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz