Kiedy zaczynałam „Dziecię ognia” jakoś nie mogłam się przemóc. Nudziła mnie fabuła. Niechętnie sięgałam po książkę, aby choć trochę więcej przeczytać. Tak było do około setnej strony, po której praktycznie z niewielką przerwą, dotarłam do końca. Przyznam, że cała akcja nie do końca była w moim stylu, ale czyta się bardzo szybko.
Jest to taka typowa (chociaż może nie do końca) sensacja z fantastyką w tle. Trochę dziwne wydawało mi się to, że dzieci żywcem płonęły, a kiedy zamieniły się w srebrzyste, ogniste robaczki, ich rodzice nawet nie pamiętali, że posiadali potomstwo. Co prawda, później wyjaśnia się, dlaczego tak się działo, ale mimo wszystko, nie przemówiło to do mnie.
Jeżeli miałabym coś powiedzieć o bohaterach.. cóż.. nie stali się moimi ulubionymi. Annalise jest jakby pół człowiekiem. Aby regenerować siły, zjada ogromne ilości mięsa. Im bardziej świeże i surowe, tym lepiej. W dodatku sprawia wrażenie osoby pozbawionej wszelkich emocji. Potrafi z zimną krwią zabić dla dobra sprawy. Z kolei Ray, który jest jej podporządkowany, stara się wykonać swoją misję jak najlepiej. Posiada cechy takiego typowego głównego bohatera. Wychodzi cało z opresji, ratuje większość innych osób, niszczy czarne charaktery. Nie uznałabym go jednak za jednego z ulubionych bohaterów, bo jednak czegoś mi w nim brakowało.
Książkę oceniam jako średnią. To chyba nie do końca moje klimaty. Czegoś mi brakowało w całej historii. Mimo, że dobrze się ją czyta, jakoś nie przemówiła do mnie. Myślę jednak, że fanom fantastyki połączonej z sensacją może przypaść do gustu.
Merry, lat 20
Książka wydana przez Wydawnictwo
Komentarze
Prześlij komentarz