Kolejna książka autorstwa Carlosa Ruiza Zafóna trafiła do kolekcji przeczytanych. Jakie wrażenia towarzyszyły mi w trakcie czytania tym razem?
Książkę zaczęłam wczoraj po południu, przed chwilą dokończyłam ostatnią stronę. To już dowód na to, że „Księcia Mgły” czyta się szybko i dobrze. Historia zaczyna się niepozornie, pod koniec II wojny światowej. Rodzina Carverów przeprowadza się do małego miasteczka nad oceanem. Dom jest zapuszczony i wypadałoby go porządnie wyremontować. Już na samym początku najmłodsza z rodu Irina, postanawia przygarnąć zabłąkanego kota. Na krótko po przeprowadzce rodzina odkrywa w jednym z pokoi projektor. Zaciekawieni oglądają znalezione w domu filmy. Ku ich rozczarowaniu są to filmy nagrywane amatorsko i w zasadzie nie dzieje się nic ciekawego. Pewnego dnia nasz główny bohater Max poznaje w miasteczku Rolanda. Chłopcy zaprzyjaźniają się ze sobą. Na następne spotkanie młody Carver przyprowadza swoją starszą siostrę Alicję, która od razu wpada w oko Rolandowi. Po wspólnym nurkowaniu poznają historię zatopionego w okolicy statku. Dziadek Rolanda - pan Victor Kray, opowiada młodzieży mroczną historię wraku, a także zapoznaje ich z niesłychanie tajemniczą postacią jaką jest Doktor Kain, zwany również Księciem Mgły. Od tej pory życie nastolatków nie będzie już takie samo.. Ani się obejrzą, a ich życie stanie pod wielkim znakiem zapytania..
Po raz kolejny jestem oczarowana twórczością Carlosa Ruiza Zafóna. Po raz kolejny zafundował mi historię trzymającą w napięciu do samego końca. Przyznaję, nie wywarła na mnie tak ogromnego wrażenia jak „Cień Wiatru” czy „Marina”, ale uważam ją za jedną z lepszych książek. Zawiera w sobie trochę fantastyki, sensacji, ale myślę, że dominuje tu nuta horroru i thrillera. Myślę, że teraz, kiedy znam tą historię, będę odczuwała dyskomfort spotykając gdzieś klauna. Dlaczego? Przeczytajcie, a się dowiecie. Mogę jeszcze dodać, że w „Księciu Mgły” pojawia się również wątek miłosny, jednak jest to miłość nieszczęśliwa. Jest pewien fragment, który może wywołać potok łez (nie żartuję).
Książkę oczywiście polecam serdecznie. Jest krótka (cóż to jest dwieście stron) i można ją „pożreć” w dosłownie jeden dzień. Autor jak zwykle umila nam czas swoim stylem pisania i akcją trzymającą w napięciu. Dla miłośników thrillerów, horrorów - jak najbardziej.
Książkę zaczęłam wczoraj po południu, przed chwilą dokończyłam ostatnią stronę. To już dowód na to, że „Księcia Mgły” czyta się szybko i dobrze. Historia zaczyna się niepozornie, pod koniec II wojny światowej. Rodzina Carverów przeprowadza się do małego miasteczka nad oceanem. Dom jest zapuszczony i wypadałoby go porządnie wyremontować. Już na samym początku najmłodsza z rodu Irina, postanawia przygarnąć zabłąkanego kota. Na krótko po przeprowadzce rodzina odkrywa w jednym z pokoi projektor. Zaciekawieni oglądają znalezione w domu filmy. Ku ich rozczarowaniu są to filmy nagrywane amatorsko i w zasadzie nie dzieje się nic ciekawego. Pewnego dnia nasz główny bohater Max poznaje w miasteczku Rolanda. Chłopcy zaprzyjaźniają się ze sobą. Na następne spotkanie młody Carver przyprowadza swoją starszą siostrę Alicję, która od razu wpada w oko Rolandowi. Po wspólnym nurkowaniu poznają historię zatopionego w okolicy statku. Dziadek Rolanda - pan Victor Kray, opowiada młodzieży mroczną historię wraku, a także zapoznaje ich z niesłychanie tajemniczą postacią jaką jest Doktor Kain, zwany również Księciem Mgły. Od tej pory życie nastolatków nie będzie już takie samo.. Ani się obejrzą, a ich życie stanie pod wielkim znakiem zapytania..
Po raz kolejny jestem oczarowana twórczością Carlosa Ruiza Zafóna. Po raz kolejny zafundował mi historię trzymającą w napięciu do samego końca. Przyznaję, nie wywarła na mnie tak ogromnego wrażenia jak „Cień Wiatru” czy „Marina”, ale uważam ją za jedną z lepszych książek. Zawiera w sobie trochę fantastyki, sensacji, ale myślę, że dominuje tu nuta horroru i thrillera. Myślę, że teraz, kiedy znam tą historię, będę odczuwała dyskomfort spotykając gdzieś klauna. Dlaczego? Przeczytajcie, a się dowiecie. Mogę jeszcze dodać, że w „Księciu Mgły” pojawia się również wątek miłosny, jednak jest to miłość nieszczęśliwa. Jest pewien fragment, który może wywołać potok łez (nie żartuję).
Książkę oczywiście polecam serdecznie. Jest krótka (cóż to jest dwieście stron) i można ją „pożreć” w dosłownie jeden dzień. Autor jak zwykle umila nam czas swoim stylem pisania i akcją trzymającą w napięciu. Dla miłośników thrillerów, horrorów - jak najbardziej.
Komentarze
Prześlij komentarz