Czarna dziura - Klub 76 - recenzja

Rzadko się zdarza, że przychodzi mi pisać recenzję książki, którą ciężko mi określić nie tyle pod kątem treści, co emocji, które u mnie wywołała. Brak konkretnego osądu czy opinii, moim zdaniem działa jak najbardziej na korzyść autorów „Czarnej dziury”. Troje przyjaciół, którzy wspólnymi siłami spisali tę na swój sposób intrygującą historię mogą mieć powód do dumy. Tak, Klub 76 – bo właśnie pod taką nazwą się kryją – odwalił kawał dobrej roboty.

O narracji w książce należy powiedzieć, że ma dwojaką formę. Z jednej strony zapoznajemy się z relacjami konkretnych postaci, które spisano na wiele różnych sposobów, mniej lub bardziej rozbudowanych, z drugiej zaś czytamy o losach bohaterów z perspektywy trzeciej osoby. Taki kształt opowieści jest mimo wszystko bardzo spójny, zrozumiały i przejrzysty, i choć czytelnik ma do czynienia z niepełnymi danymi pojawiających się w fabule ludzi oraz skróconymi do formy inicjałów nazw miast, to nie sprawia problemu połapania się w tym wszystkim.

Sama historia opowiada o Szymonie K. – „wschodzącej gwieździe polskiej humanistyki”, który znika w niewyjaśnionych okolicznościach, dając pretekst najbliższym osobom do uznania go za zmarłego. Niemniej, po upływie kilku lat zaczyna dochodzić do dziwnych, acz poważnych tragedii, skupiających się wokół rodziny wspomnianego bohatera. Osoby, które mniej lub bardziej były związane z Szymonem K. zostają w subtelny sposób mordowane, a ktokolwiek jest sprawcą, nie pozostawia po sobie absolutnie żadnych śladów. Policja wszczyna śledztwo, pokłada nadzieje w Braciach Szymanowskich, którzy przez swoje wyjątkową umiejętność wczucia się w ofiarę, potrafią rozwiązać niejedną trudną zagadkę. Media huczą, jednak postępów w sprawie nie widać. A kolejne osoby giną.

Podczas lektury niejednokrotnie przewija się stwierdzenie, że Szymon K. posiada wiele osobowości, które dostosowuje do konkretnych osób czy okoliczności. Nie ma określonego „ja”, stroni od takiego szufladkowania, przybiera wiele masek, za którymi kryje się tytułowa „czarna dziura”. Nie powiem, bardzo spodobało mi się kreacja bohatera właśnie w ten sposób. Nigdy dotąd nie spotkałam się z czymś podobnym, choć wydawałoby się, że dość banalnym.

Końcówka wydawała mi się najmniej ciekawa, choć w kontekście całego tekstu jestem w stanie to oraz malutkie, choć zauważalne niedopatrzenia pominąć. Ostatecznie nadal nie wiem, jak i co powinnam myśleć o książce. Nie odnoszę wrażenia, że przeczytałam coś mało interesującego, ale też daleko mi do niedosytu i potrzeba poznania dalszego rozwoju wypadków. Mam totalną pustkę w głowie, jednak muszę przyznać, że „Czarna dziura” pozostawiła w moich myślach jakiś ślad. Zaintrygowanie? Ciekawość? Zadowolenie z dobrej lektury? Możliwe.

Może to i dobrze, że nie wyrobiłam sobie opinii. Przynajmniej jestem pewna, że tej książki nie zaliczę do nudnych. Mimo wszystko, serdecznie polecam.




Michalina, lat 18


Książa wydana przez Wydawnictwo


Komentarze