Tak, zakończyłam wspaniałą serię poświęconą rodzinie Dollangangerów. Jakie wrażenia? Cudowne, niesamowite, mnóstwo przemyśleń. Chociaż muszę przyznać, że ta część najmniej przypadła mi do gustu.
"Kto wiatr sieje..." to w zasadzie ostatni tom dotyczący "przygód" Cathy i Chrisa. W "Ogrodzie cieni" przenosimy się w czasie do wydarzeń, które miały miejsce sporo lat wstecz, zanim pojawiło się feralne rodzeństwo. Dzięki tej części historii dowiadujemy się kilku znaczących faktów, które nieco zakrzywiają obraz bohaterów, którzy zarówno moim, jak i pewnie Waszym zdaniem zasługiwali na miano tych negatywnych. Niestety, po przeczytaniu tego tomu, dochodzę do jednego wniosku. W rodzinie Foxworthów pokoleń panują nieszczęścia. Jedna fatalna decyzja ciągnie za sobą kolejną i tak dalej. To bardzo smutne, ale prawdziwe.
Wiele osób uważa, że "Ogród cieni" wyjaśnia poniekąd zachowanie Olivii i w niektórych momentach można ją nawet usprawiedliwiać. Ja nie do końca mam takie zdanie. Owszem, ta kobieta od dziecka była nieszczęśliwa. Wychodząc za mąż trafiła jakby z deszczu pod rynnę. Zamiast miłości spotkała się z chłodem, nieszczęściem, chęcią władzy i żądzą pieniądza. Nie tłumaczy to jednak faktu, dlaczego tak podle zachowała się wobec Alicji. Wymyśliła straszną intrygę, którą zrealizowała w rzeczywistości. Z zazdrości o piękno i życiowe powodzenie tamtej kobiety? Jeżeli tak, to mam co do niej mieszane uczucia zwłaszcza, że tamta przeszła naprawdę ciężkie chwile. Mało tego, Olivia jest kolejną ofiarą rodzinnej, chorej manipulacji i to nie ze strony Malcolma, którego znając z wcześniejszych części, można uznać za człowieka gotowego sterować wszystkim i wszystkimi. Co ciekawe, Olivia nie uzyskała w większej mierze mojej sympatii, mimo że poznałam jej motywy działania, ale za to coś tknęło mnie w sensie pozytywnym odnośnie Malcolma Foxwortha. I chociaż ten bezwzględny, wydawałoby się pozbawiony uczuć wyższych mężczyzna był istnym tyranem, tak w dosłownie ostatnich stronach książki zdobył u mnie punkt. Gdy okazało się, że winnym całemu dalszemu pechowi rodziny Foxworthów jest winna tak naprawdę jeszcze gorsza osoba...
Czas pożegnać się z tą wspaniałą historią. Po raz kolejny zachęcam do przeczytania całej serii. Dla takich książek warto czytać. Cała saga przekazuje mnóstwo wskazówek i wartości. Niewątpliwie skłania do refleksji. Gwarantuję, że nie zapomnicie o niej tak łatwo.
"Kto wiatr sieje..." to w zasadzie ostatni tom dotyczący "przygód" Cathy i Chrisa. W "Ogrodzie cieni" przenosimy się w czasie do wydarzeń, które miały miejsce sporo lat wstecz, zanim pojawiło się feralne rodzeństwo. Dzięki tej części historii dowiadujemy się kilku znaczących faktów, które nieco zakrzywiają obraz bohaterów, którzy zarówno moim, jak i pewnie Waszym zdaniem zasługiwali na miano tych negatywnych. Niestety, po przeczytaniu tego tomu, dochodzę do jednego wniosku. W rodzinie Foxworthów pokoleń panują nieszczęścia. Jedna fatalna decyzja ciągnie za sobą kolejną i tak dalej. To bardzo smutne, ale prawdziwe.
Wiele osób uważa, że "Ogród cieni" wyjaśnia poniekąd zachowanie Olivii i w niektórych momentach można ją nawet usprawiedliwiać. Ja nie do końca mam takie zdanie. Owszem, ta kobieta od dziecka była nieszczęśliwa. Wychodząc za mąż trafiła jakby z deszczu pod rynnę. Zamiast miłości spotkała się z chłodem, nieszczęściem, chęcią władzy i żądzą pieniądza. Nie tłumaczy to jednak faktu, dlaczego tak podle zachowała się wobec Alicji. Wymyśliła straszną intrygę, którą zrealizowała w rzeczywistości. Z zazdrości o piękno i życiowe powodzenie tamtej kobiety? Jeżeli tak, to mam co do niej mieszane uczucia zwłaszcza, że tamta przeszła naprawdę ciężkie chwile. Mało tego, Olivia jest kolejną ofiarą rodzinnej, chorej manipulacji i to nie ze strony Malcolma, którego znając z wcześniejszych części, można uznać za człowieka gotowego sterować wszystkim i wszystkimi. Co ciekawe, Olivia nie uzyskała w większej mierze mojej sympatii, mimo że poznałam jej motywy działania, ale za to coś tknęło mnie w sensie pozytywnym odnośnie Malcolma Foxwortha. I chociaż ten bezwzględny, wydawałoby się pozbawiony uczuć wyższych mężczyzna był istnym tyranem, tak w dosłownie ostatnich stronach książki zdobył u mnie punkt. Gdy okazało się, że winnym całemu dalszemu pechowi rodziny Foxworthów jest winna tak naprawdę jeszcze gorsza osoba...
Czas pożegnać się z tą wspaniałą historią. Po raz kolejny zachęcam do przeczytania całej serii. Dla takich książek warto czytać. Cała saga przekazuje mnóstwo wskazówek i wartości. Niewątpliwie skłania do refleksji. Gwarantuję, że nie zapomnicie o niej tak łatwo.
Merry
Książka wydana przez Wydawnictwo Świat Książki
Komentarze
Prześlij komentarz