Martin Olczak szwedzki pisarz. Człowiek o przyciągającej, osobliwej twarzy. Oprócz książek z gatunku tych dla dzieci, kojarzony jest z zagadnieniami kryminalnymi. I tak właśnie ukazała się książka "Morderstwo w Akademii" na półkach sklepowych.
Sięgając po tę książkę liczyłam na zaskakujący kryminał. Na połączenie zagadek z nie często spotykanym w literaturze światem Królewskiej Szwedzkiej Akademii.
Z Martinem Olczakiem spotykam się – chociaż ciężko przyznać ze względu na jego popularność - pierwszy raz w życiu. Mimo, że okładka jego książki przyciąga uwagę, niewiele więcej jest w stanie czytelnika zatrzymać.
Najciekawsze w mojej opinii jest pierwsze kilka stron. Jakby można było odnieść, że to właśnie wtedy był punkt kulminacyjny idei tworzącej się w głowie. I gdy została ona przelana na papier, cały proces twórczy, wraz z postępem w pisaniu, ulega coraz to większemu wyczerpaniu.
Czytając kolejne rozdziały, odczuwałam kto stoi za tym wszystkim. Miałam wrażenie, że dłużąca się fabuła, szwedzkie nazwiska, ciągle powtarzające się zdarzenia sprzyjają mojej niechęci do tej powieści.
Niestety, jako kryminał nie zdała u mnie egzaminu – nie wciągnęła mnie od początku, co jest niezmiernie ważne przy tym gatunku, a gdy brnęłam w kolejne akapity, odczuwałam nie ekscytację – lecz znużenie.
Sięgając po tę książkę liczyłam na zaskakujący kryminał. Na połączenie zagadek z nie często spotykanym w literaturze światem Królewskiej Szwedzkiej Akademii.
Z Martinem Olczakiem spotykam się – chociaż ciężko przyznać ze względu na jego popularność - pierwszy raz w życiu. Mimo, że okładka jego książki przyciąga uwagę, niewiele więcej jest w stanie czytelnika zatrzymać.
Najciekawsze w mojej opinii jest pierwsze kilka stron. Jakby można było odnieść, że to właśnie wtedy był punkt kulminacyjny idei tworzącej się w głowie. I gdy została ona przelana na papier, cały proces twórczy, wraz z postępem w pisaniu, ulega coraz to większemu wyczerpaniu.
Czytając kolejne rozdziały, odczuwałam kto stoi za tym wszystkim. Miałam wrażenie, że dłużąca się fabuła, szwedzkie nazwiska, ciągle powtarzające się zdarzenia sprzyjają mojej niechęci do tej powieści.
Niestety, jako kryminał nie zdała u mnie egzaminu – nie wciągnęła mnie od początku, co jest niezmiernie ważne przy tym gatunku, a gdy brnęłam w kolejne akapity, odczuwałam nie ekscytację – lecz znużenie.
Virginia, 18
Ksiażka wydana przez Wydawnictwo
Komentarze
Prześlij komentarz