Gena Showalter jest autorką wielu interesujących książek m. in. powieści „Alicja w krainie zombi”, ale moim zdaniem „Firstlife. Pierwsze życie” zasługuje na szczególną uwagę.
Akcja rozgrywa się na Ziemi wśród ludzi podzielonych na dwie frakcje - zwolenników Trójki oraz Miriady. Każdy człowiek w ciągu swojego pierwszego życia musi podjąć decyzję, gdzie chce spędzić życie po śmierci. Dla tych, którzy się nie zdecydują, przeznaczone jest spełnienie najgorszych koszmarów w Krainie Wielu Końców.
Główną bohaterką jest Tenley - uparta dziewczyna z zamiłowaniem do liczb, o niezłomnej duszy, okrutnie porzucona przez rodziców, usilnie starająca się zachować bezstronność, co jest niezwykle trudne, kiedy dwie potężne i zupełnie różniące się od siebie frakcje próbują ją do siebie przekonać. Pomyśl, że może być jeszcze gorzej, kiedy wiesz, że jeśli nie podejmiesz żadnej decyzji, to do końca wiecznego życia będziesz tułać się po Krainie Wielu Końców - krainie, w której małpopająki chcą cię rozszarpać, ptaki jak z horroru chcą cię pożreć i mrówki gustujące w ludzkim mięsie liczą na kolacje z ciebie. Ten jest rozdarta między jedną frakcją a drugą oraz między chęcią pozostania bezstronną. Będzie musiała dokonać wyboru, który zaważy nie tylko na jej pierwszym - ale co ważniejsze - na tym wiecznym życiu po pierwszej śmierci; niestety jej los jest ściśle związany z losem wielu innych i ta decyzja wpłynie również na nich… Wojna wisi w powietrzu i zachowanie neutralności staje się niemożliwe.
Którą drogą pójdzie Tenley? Czy będzie się kierować miłością, czy zdrowym rozsądkiem? A może nie podejmie żadnego wyboru i będzie wiecznie cierpieć za swoje ideały?
Książkę czytało się łatwo, choć z ciężkim sercem patrzyłam na cierpienia tej wspaniałej postaci. Szczerze mówiąc bardzo zżyłam się z Tenley i dwoma chłopakami, którzy narażali dla niej wieczne życie… (nie zdradzę imion, żeby nie zepsuć niespodzianek).
Dostrzegam pewną analogię (do której przyznała się sama autorka) do religii chrześcijańskiej. Pani Gena jednak pokazała możliwości pośmiertne na swój własny, niepowtarzalny sposób i w żaden sposób nie jest to obraźliwe. Jednocześnie wyjątkowo zgrabnie nawiązała do motywu reinkarnacji.
Bardzo spodobało mi się to, że przyjaźń odgrywa w tej powieści ogromną rolę. Każdy człowiek potrzebuje wsparcia i każdy na nie zasługuje. Myślę, że każdy czytelnik podświadomie przypisuje się do Trójki lub Miriady zależnie od własnych preferencji.
Podobała mi się ta książka i polecam ją młodzieży i każdemu dorosłemu.
Akcja rozgrywa się na Ziemi wśród ludzi podzielonych na dwie frakcje - zwolenników Trójki oraz Miriady. Każdy człowiek w ciągu swojego pierwszego życia musi podjąć decyzję, gdzie chce spędzić życie po śmierci. Dla tych, którzy się nie zdecydują, przeznaczone jest spełnienie najgorszych koszmarów w Krainie Wielu Końców.
Główną bohaterką jest Tenley - uparta dziewczyna z zamiłowaniem do liczb, o niezłomnej duszy, okrutnie porzucona przez rodziców, usilnie starająca się zachować bezstronność, co jest niezwykle trudne, kiedy dwie potężne i zupełnie różniące się od siebie frakcje próbują ją do siebie przekonać. Pomyśl, że może być jeszcze gorzej, kiedy wiesz, że jeśli nie podejmiesz żadnej decyzji, to do końca wiecznego życia będziesz tułać się po Krainie Wielu Końców - krainie, w której małpopająki chcą cię rozszarpać, ptaki jak z horroru chcą cię pożreć i mrówki gustujące w ludzkim mięsie liczą na kolacje z ciebie. Ten jest rozdarta między jedną frakcją a drugą oraz między chęcią pozostania bezstronną. Będzie musiała dokonać wyboru, który zaważy nie tylko na jej pierwszym - ale co ważniejsze - na tym wiecznym życiu po pierwszej śmierci; niestety jej los jest ściśle związany z losem wielu innych i ta decyzja wpłynie również na nich… Wojna wisi w powietrzu i zachowanie neutralności staje się niemożliwe.
Którą drogą pójdzie Tenley? Czy będzie się kierować miłością, czy zdrowym rozsądkiem? A może nie podejmie żadnego wyboru i będzie wiecznie cierpieć za swoje ideały?
Książkę czytało się łatwo, choć z ciężkim sercem patrzyłam na cierpienia tej wspaniałej postaci. Szczerze mówiąc bardzo zżyłam się z Tenley i dwoma chłopakami, którzy narażali dla niej wieczne życie… (nie zdradzę imion, żeby nie zepsuć niespodzianek).
Dostrzegam pewną analogię (do której przyznała się sama autorka) do religii chrześcijańskiej. Pani Gena jednak pokazała możliwości pośmiertne na swój własny, niepowtarzalny sposób i w żaden sposób nie jest to obraźliwe. Jednocześnie wyjątkowo zgrabnie nawiązała do motywu reinkarnacji.
Bardzo spodobało mi się to, że przyjaźń odgrywa w tej powieści ogromną rolę. Każdy człowiek potrzebuje wsparcia i każdy na nie zasługuje. Myślę, że każdy czytelnik podświadomie przypisuje się do Trójki lub Miriady zależnie od własnych preferencji.
Podobała mi się ta książka i polecam ją młodzieży i każdemu dorosłemu.
Komentarze
Prześlij komentarz