Epidemia - Alex Kava - recenzja


Czasu brak jak zawsze... niestety, takie życie. Najgorsze jest, to kiedy tego czasu braknie na takie przyjemności jak czytanie, a stosy coraz to nowszych książek z każdym dniem wydają się większe i większe... co zrobić. Powoli „odkopuję” się z moich książkowych zaległości i tak właśnie nadszedł moment, aby coś niecoś napisać o „Epidemii” Alex Kavy, którą przeczytałam całkiem niedawno.

Dochodzi do dziwnych zdarzeń. Młody mężczyzna popełnia samobójstwo, skacząc z osiemnastego piętra hotelu. W tym samym czasie, ale w zupełnie innym miejscu, ginie młoda kobieta. Co ciekawe, na jej ciało natrafiono w wodzie, a w kieszeniach znajdują się kamienie. Trochę to podejrzane i przerażające. Jednak jest coś jeszcze bardziej wstrząsającego. Okazuje się, że zarówno mężczyzna, jak i kobieta byli nosicielami niebezpiecznego wirusa. Śledztwem w tej sprawie zaczyna zajmować się FBI i wywiad wojskowy. Do sprawy zostaje przydzielona Magiie O'Dell. Agentka podejmuje współpracę z Ryderem Creedem. W czasie dochodzenia natrafiają na trop szokującego spisku, który zagraża całej ludzkości. Na domiar złego szaleniec, który stoi za zmutowaniem wirusa, znalazł sposób, aby zarazić jak najwięcej osób... Czy zagłada jest blisko?

Nie lubię tego uczucia, kiedy sięgam po książkę pełna entuzjazmu, a okazuje się, że w zasadzie moja ekscytacja jest przesadzona. Spodziewałam się wystrzałowego thrillera, a ten, niestety, nie powalił mnie na łopatki. Może coraz trudniej mnie czymś zaskoczyć i trafić do mojego czytelniczego serca? Nie wiem. W każdym razie po przeczytaniu opisu tej książki podejrzewałam, że będzie to mrożący krew w żyłach dreszczowiec, że akcja będzie biegła w zawrotnym tempie, a z każdą stroną będę coraz bardziej zaskoczona jej zwrotem. Smutno mi, bo tego zabrakło...

Uważam, że pomysł na tę powieść był genialny. Czyhające niebezpieczeństwo. Śmiercionośny wirus, który może doprowadzić do zagłady większości ludzkości. Walka z czasem. Szkoda, że na pomyśle się zakończyło, bo z wykonaniem jest tutaj trochę gorzej. Przynajmniej dla mnie. Kiedy skończyłam czytać „Epidemię”, pojawiło się w mojej głowie: „Ale jak to? To już?!” Czułam niedosyt i to wielki. Niestety, nie niedosyt spowodowany tym, że książka tak bardzo mi się spodobała, że chcę jej więcej. Tutaj niedosyt wynika z tego, że zabrakło mi większego rozwinięcia. Wielu kluczowych, moim zdaniem, elementów. Nawet w bohaterach brakowało mi ich charakteru. Niby każdy z nich coś w sobie ma, ale nie zostało to w jakiś sposób rozwinięte. Na plus mogę ocenić jedynie Christinę. Wydaje mi się, że jest to najbardziej wyrazista postać tej książki. Mam wrażenie, że wzięła sprawę w swoje ręce w większej mierze, niż główni bohaterowie.

Pomimo tego wszystkiego, znajdzie się kilka zalet „Epidemii". Po pierwsze, to bardzo krótkie rozdziały. Przyspiesza i umila to czytanie, przynajmniej mi. Zawsze zyskuje to w moich oczach, bo chce się wiedzieć więcej i więcej, a treść przelatuje w zaskakującym tempie. Tutaj też tak było, ale niestety, dotarłam do ostatniej strony i... więcej się nie dowiedziałam. Zdecydowanym plusem jest też sam pomysł na tę powieść, ale jak już wcześniej napisałam, moim zdaniem, potencjał nie został wykorzystany. Może to dlatego, że przypomniało mi się świetne „Inferno” Dana Browna, w którym motyw swego rodzaju epidemii jest naprawdę wyczerpany.

Cóż więcej napisać? Tym razem niestety, nie jestem zadowolona po przeczytaniu książki, czego naprawdę żałuję, bo zapowiadało się ciekawie. Mimo to nie zraziłam się co do autorki i z pewnością chętnie sięgnę po jej inne książki. Tym bardziej, że słyszałam/czytałam raczej pochlebne recenzje dotyczące jej twórczości, więc kto wie, może inne powieści Alex Kavy przypadną mi do gustu.

Jeżeli Wy już jesteście jej fanami, to z pewnością i tak sięgniecie po „Epidemię". Innych czytelników specjalnie nie zachęcam, ponieważ uważam, że powstały zdecydowanie lepsze thrillery, kryminały, czy powieści sensacyjne, z którymi warto spędzić wolny wieczór.




Książka wydana przez Wydawnictwo HarperCollins

Komentarze