Już dawno temu obiecywałam sobie i nie tylko, że napiszę kilka słów o "Koralinie". Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Neila Gaimana. Do tej pory zawsze chciałam przeczytać "Amerykańskich bogów", ale wyszło nieco inaczej i jako pierwsza w moje ręce wpadła właśnie "Koralina".
Tytułowa Koralina postanawia zwiedzić nowy dom. Spośród wielu drzwi trafia na jedne, które są zamknięte na klucz. Do tej pory można było za nimi zobaczyć jedynie ścianę z cegieł, jednak dziewczynka odkrywa teraz przejście do innego domu, który na pierwszy rzut oka wygląda, jak jej własny. Na początku wydaje się jej, że "nowy" dom i "nowi rodzice" są wprost idealni. Na obiad jada tylko smakołyki, a pokój wypełniony jest przeróżnymi zabawkami. Spełnienie marzeń. Niestety, to tylko pozory...
Na pewno to nie moje ostatnie spotkanie z książkami Neila Gaimana. Chociaż "Koralina" to bardziej historia dla młodszych, mi także się podoba. Moim zdaniem jest świetnie skonstruowana. Przypomina mi trochę baśń. Bardzo lubię takie klimatyczne opowieści. Nieco mroczna, ale jednak nie pozostawia po sobie uczucia strachu czy smutku. Wręcz przeciwnie. Poza tym wynika z niej pewna nauka. Należy doceniać, co się ma, bo często to, co wydaje nam się być o niebo lepszym i wymarzonym, może okazać się koszmarem.
To bardzo krótka książka, z pewnością na jeden dzień, ale dostarcza mnóstwa rozrywki i wrażeń. Chociaż przeczytałam ją już jakiś czas temu, nadal o niej pamiętam. Uważam, że była jedną z najlepszych, po które ostatnio sięgnęłam. Styl autora również przypadł mi do gustu. Nie męczyłam się przy lekturze, a sama fabuła nie pozwalała mi się od niej oderwać. Wszystkiego dopełniały adekwatne ilustracje, momentami przerażające (do teraz mam przed oczami te, no właśnie, oczy z guzików). Z pewnością oddające jednak klimat. Pokusiłabym się nawet przez to o stwierdzenie, że to horror dla młodszych.
"Koralinę" polecam zarówno tym mniejszym, jak i większym. Tym, którzy lubią przygodę, lekko mroczną i strachliwą atmosferę. Nieco baśniową. Konieczna lektura dla fanów autora. Ja natomiast za jakiś czas mam nadzieję na możliwość przeczytania "Amerykańskich bogów".
Tytułowa Koralina postanawia zwiedzić nowy dom. Spośród wielu drzwi trafia na jedne, które są zamknięte na klucz. Do tej pory można było za nimi zobaczyć jedynie ścianę z cegieł, jednak dziewczynka odkrywa teraz przejście do innego domu, który na pierwszy rzut oka wygląda, jak jej własny. Na początku wydaje się jej, że "nowy" dom i "nowi rodzice" są wprost idealni. Na obiad jada tylko smakołyki, a pokój wypełniony jest przeróżnymi zabawkami. Spełnienie marzeń. Niestety, to tylko pozory...
Na pewno to nie moje ostatnie spotkanie z książkami Neila Gaimana. Chociaż "Koralina" to bardziej historia dla młodszych, mi także się podoba. Moim zdaniem jest świetnie skonstruowana. Przypomina mi trochę baśń. Bardzo lubię takie klimatyczne opowieści. Nieco mroczna, ale jednak nie pozostawia po sobie uczucia strachu czy smutku. Wręcz przeciwnie. Poza tym wynika z niej pewna nauka. Należy doceniać, co się ma, bo często to, co wydaje nam się być o niebo lepszym i wymarzonym, może okazać się koszmarem.
To bardzo krótka książka, z pewnością na jeden dzień, ale dostarcza mnóstwa rozrywki i wrażeń. Chociaż przeczytałam ją już jakiś czas temu, nadal o niej pamiętam. Uważam, że była jedną z najlepszych, po które ostatnio sięgnęłam. Styl autora również przypadł mi do gustu. Nie męczyłam się przy lekturze, a sama fabuła nie pozwalała mi się od niej oderwać. Wszystkiego dopełniały adekwatne ilustracje, momentami przerażające (do teraz mam przed oczami te, no właśnie, oczy z guzików). Z pewnością oddające jednak klimat. Pokusiłabym się nawet przez to o stwierdzenie, że to horror dla młodszych.
"Koralinę" polecam zarówno tym mniejszym, jak i większym. Tym, którzy lubią przygodę, lekko mroczną i strachliwą atmosferę. Nieco baśniową. Konieczna lektura dla fanów autora. Ja natomiast za jakiś czas mam nadzieję na możliwość przeczytania "Amerykańskich bogów".
Merry
Książka wydana przez Wydawnictwo Mag
Komentarze
Prześlij komentarz