Przez przypadek wpadła mi w ręce książką czeskiego pisarza Evžena Bočeka „Ostatnia arystokratka". I nie żałuję, bo dawno nie czytałam tak zabawnej powieści. Na długie szare i zimne wieczory, jak znalazł. Polecam gorąco! Ale uwaga, wydawca słusznie ostrzega, by nie czytać tej książki w komunikacji publicznej... bardzo ciężko pohamować spontaniczne wybuchy gromkiego śmiechu.
Rodzina Kostków mieszkająca w USA dowiaduje się, że odzyskała rodzinny zamek. Wraca do Czech, by wieść arystokratyczne życie na prowincji. Na zamku jest oczywiście służba - ale jaka! - kamerdyner Józef wiecznie niezadowolony i unikający wszelkiej pracy, ogrodnik hipochondryk pan Spock i lubiąca bardzo orzechówkę kucharka i sprzątaczka pani Cicha. Rodzina Kostków ma "pod górkę" już od początku, kiedy okazuje się, że sama podróż do ojczyzny i transport 12 spopielonych przodków i żywego kota pochłania wszystkie oszczędności. Zapożyczają się u adwokata Bendy (w zamian podsyła im Deniskę swoją dość specyficzną córkę) i wynajmują menadżerkę Miladę, by znalazła sposób na utrzymanie zamku...
Losy rodziny Kostków poznajemy z perspektywy córki - dziewiętnastoletniej Marii. Jak się okazuję Marii III, nad którą ciąży rodzinna klątwa z powodu imienia. Gdy Maria I i Maria II giną tragicznie uważa się, że osoby z tym imieniem nie dożywają dwudziestu lat.
Książkę czyta się jednym tchem, co rusz zaśmiewając się z perypetii rodziny Kostków. Od razu sięgnęłam po drugą część „Arystokratka w ukropie” i jestem bardzo zawiedziona, że nie przetłumaczono jeszcze części trzeciej! Póki co zachęcam do lektury dwóch pierwszych. Czeski humor, lekka historia, śmieszne dialogi i sytuacje, to w sam raz powieść na oderwanie się choć na chwilę od szarej rzeczywistości.
Rodzina Kostków mieszkająca w USA dowiaduje się, że odzyskała rodzinny zamek. Wraca do Czech, by wieść arystokratyczne życie na prowincji. Na zamku jest oczywiście służba - ale jaka! - kamerdyner Józef wiecznie niezadowolony i unikający wszelkiej pracy, ogrodnik hipochondryk pan Spock i lubiąca bardzo orzechówkę kucharka i sprzątaczka pani Cicha. Rodzina Kostków ma "pod górkę" już od początku, kiedy okazuje się, że sama podróż do ojczyzny i transport 12 spopielonych przodków i żywego kota pochłania wszystkie oszczędności. Zapożyczają się u adwokata Bendy (w zamian podsyła im Deniskę swoją dość specyficzną córkę) i wynajmują menadżerkę Miladę, by znalazła sposób na utrzymanie zamku...
Losy rodziny Kostków poznajemy z perspektywy córki - dziewiętnastoletniej Marii. Jak się okazuję Marii III, nad którą ciąży rodzinna klątwa z powodu imienia. Gdy Maria I i Maria II giną tragicznie uważa się, że osoby z tym imieniem nie dożywają dwudziestu lat.
Książkę czyta się jednym tchem, co rusz zaśmiewając się z perypetii rodziny Kostków. Od razu sięgnęłam po drugą część „Arystokratka w ukropie” i jestem bardzo zawiedziona, że nie przetłumaczono jeszcze części trzeciej! Póki co zachęcam do lektury dwóch pierwszych. Czeski humor, lekka historia, śmieszne dialogi i sytuacje, to w sam raz powieść na oderwanie się choć na chwilę od szarej rzeczywistości.
Komentarze
Prześlij komentarz