„Umrzesz kiedy umrzesz” to właśnie początek nowej trylogii Watsona, która tym razem nie skupia się na historii europejskiej, lecz na czymś bardziej odległym i mniej wyeksploatowanym przez twórców fantastyki, a mianowicie na Ameryce Północnej. Osadzenie akcji w takim miejscu było naprawdę dobrym pomysłem, ponieważ nie dość, że autor stworzył coś nowego, to jeszcze wspaniale wypadł kontrast pomiędzy naszymi Wikingami a plemionami Indiańskimi. Niestety to jest główna i jedna z niewielu zalet tej powieści.
Kiedy wioska protagonisty zostaje zniszczona przez wysłanników wielkiego, złego imperium, grupka ocalałych postanawia iść na zachód, żeby zgodnie z przepowiednią odnaleźć mityczne łąki, wspaniałą krainę, gdzie mogą zacząć życie od nowa. Niestety przesiąknięta nienawiścią do Wikingów cesarzowa wysyła za nimi specjalny oddział, mający dokończyć zadanie. Tak właśnie wygląda mniej więcej nasza fabuła, która zgodnie ze współczesną modą pośród książek fantasy, jest obserwowana z perspektywy kilkunastu bohaterów. Takie częste zmiany punktu widzenia przy tak krótkich rozdziałach jest odrobinę mylące, jednak ze zbiegiem książki da się do tego jakoś przyzwyczaić. Bardzo irytowały mnie wykreowane przez Watsona postacie, a także używany nie tylko w dialogach, ale i w narracji wulgarny, prymitywny język, służący w założeniu do zbliżenia nas do sposobu myślenia bohaterów, a także urealnienia świata, co nie zmienia faktu, że było tego po prostu za dużo.
Podsumowując, zamysł na fabułę jest genialny, wykonanie wypadło trochu słabiej, jednak wciąż na w miarę wysokim poziomie. Dlatego też, jeśli ktoś z was lubi historię, a zwłaszcza historię Wikingów lub rdzennych ludów Północnej Ameryki i nie przeszkadzają mu „oklepane motywy” takie jak powieść drogi, to nie widzę przeciwwskazań, żeby wybrać się do biblioteki czy księgarni, a następnie upolować najnowszą książkę Angusa Watsona. Oczywiście można też poczekać, ponieważ już niedługo ukaże się kolejny tom trylogii, a wtedy przeczytać obie części ciągiem. Już nie mogę się doczekać ciągu dalszego i możliwości zobaczenia, co autor jeszcze zrobi z tym pomysłem.
Ania, lat 16
Książka wydana przez
Komentarze
Prześlij komentarz