Do napisania książki autora zainspirowała głośna w Anglii sprawa Sophie Lancaster, zakatowanej przez nastolatków dwudziestojednoletniej dziewczyny, tylko dlatego, że nie podobał się im jej wygląd.
Starsza siostra Eve - Rosie zginęła po brutalnym ataku. Anthony był świadkiem napaści, niestety nie zrobił nic, a teraz nie chce nawet zeznawać w sprawie. Niespodziewanie losy Eve i Anthonego się przeplatają. Spotykają się w tej samej klasie. Wspomnienia powracają. Czy Eve i jej rodzinie sprawiedliwy wyrok przyniesie ukojenie? Czy Anthony znajdzie sposób na życie z poczuciem winy i wstydu? Kogo można postrzegać jako ofiarę? Czy bardziej ranią słowa, czy czyny? Czy można znaleźć sposób na radzenie sobie ze stratą najbliższej osoby?
Książka, choć liczy prawie 300 stron, pochłonęłam w jeden dzień. Mamy tu przedstawioną historię, która porusza swą bezsensownością. „Żeby zrobić coś dobrego, potrzeba bardzo dużo ludzi. Za to jeden, góra dwóch wystarczy, by uczynić potworne zło". Mnie jednak przychodzą na myśl słowa Niemena „Ludzi dobrej woli jest więcej". Myślę, że głównym problemem jest brak reakcji na zło, w końcu park, gdzie doszło do napadu był pełen ludzi...
W książce zbrakło mi dogłębniejszych portretów psychologicznych bohaterów i bardziej rozbudowanej fabuły. Mam wrażenie, że temat został ledwo muśnięty, niektóre wątki się urywają jak choćby znajomość Jess z Anthonym, czy konkurs szkolny, w którym wziął udział Anthony. Rozmowa Eve i Anthoniego czyli kulminacyjny punkt historii wypadł jakoś blado.
Powieść kierowana jest do młodych czytelników i powinna się im spodobać. Na pewno zmusza do refleksji.
Starsza siostra Eve - Rosie zginęła po brutalnym ataku. Anthony był świadkiem napaści, niestety nie zrobił nic, a teraz nie chce nawet zeznawać w sprawie. Niespodziewanie losy Eve i Anthonego się przeplatają. Spotykają się w tej samej klasie. Wspomnienia powracają. Czy Eve i jej rodzinie sprawiedliwy wyrok przyniesie ukojenie? Czy Anthony znajdzie sposób na życie z poczuciem winy i wstydu? Kogo można postrzegać jako ofiarę? Czy bardziej ranią słowa, czy czyny? Czy można znaleźć sposób na radzenie sobie ze stratą najbliższej osoby?
Książka, choć liczy prawie 300 stron, pochłonęłam w jeden dzień. Mamy tu przedstawioną historię, która porusza swą bezsensownością. „Żeby zrobić coś dobrego, potrzeba bardzo dużo ludzi. Za to jeden, góra dwóch wystarczy, by uczynić potworne zło". Mnie jednak przychodzą na myśl słowa Niemena „Ludzi dobrej woli jest więcej". Myślę, że głównym problemem jest brak reakcji na zło, w końcu park, gdzie doszło do napadu był pełen ludzi...
W książce zbrakło mi dogłębniejszych portretów psychologicznych bohaterów i bardziej rozbudowanej fabuły. Mam wrażenie, że temat został ledwo muśnięty, niektóre wątki się urywają jak choćby znajomość Jess z Anthonym, czy konkurs szkolny, w którym wziął udział Anthony. Rozmowa Eve i Anthoniego czyli kulminacyjny punkt historii wypadł jakoś blado.
Powieść kierowana jest do młodych czytelników i powinna się im spodobać. Na pewno zmusza do refleksji.
MJ
Książka wydana przez
Komentarze
Prześlij komentarz