Silva rerum III - Kristina Sabaliauskaite - recenzja



Powieść nieco zaskakuje już pierwszymi zdaniami, bardzo rozbudowanymi, długimi i w zasadzie w pełni charakteryzującymi bohatera, uświadamiającymi istotę sprawy. I chociaż akcja rozgrywa się w XVIII w., czyli w epoce rozumu – oświeceniu, sposób prezentacji bohatera i zdarzeń, język i styl wydają się jakby wyjęte z barokowej, a przynajmniej rokokowej opowieści pełnej barwnych określeń. W tym samym tonie narrator prezentuje głównego bohatera, Piotra Antoniego Narwojsza, zarządcę dóbr jednego z Radziwiłłów. Z widoczną dozą humoru, nawet ironii stwierdza, że tę postać można poznać tylko w świetle konkretnych danych liczbowych lub przez pryzmat godzin i ich kwadransów, dni i nocy, tygodni, miesięcy, lat, stuleci, dat, okresów i chwil. Nawet swoją przyszłą żonę poznał najpierw poprzez dobre i odpowiednie liczby jej przewidywanego posagu, a dopiero później osobiście. Pan Piotr dorobił się niemałego majątku na służbie u Radziwiłła-Rybeńki, stał się nawet jego zaufanym wysłannikiem w ważnych misjach.

Również przeszłość bohatera i jego relacje z ojcem czy rodzeństwem pełne są barwnych i bardzo oryginalnych określeń, wspomnień o stopniowym trwonieniu majątku rodzinnego, oraz o aktualnych problemach pana Narwojsza, zmuszonego wspierać braci niejako żerujących na owocach jego starań. Wszystko to opowiedziane jest ciekawie, barwnie i czyta się lekko, mimo że nie ma w tej książce typowych dla powieści dialogów, i świata zdarzeń, do jakiego przyzwyczaiły nas tradycyjne powieści. Tak naprawdę, widzimy długi, ciągły tekst, a jednak lektura nie nuży, nie przytłacza ilością przysuwających się przed oczami literek. Narracja przypomina staropolskie opowieści z czasów Jana Chryzostoma Paska czy później tworzącego Henryka Rzewuskiego, jest jednak żywsza i bogatsza w różnorodne detale związane z epoką.

„Silva rerum” w pewnym sensie przypomina rozbudowany esej, bowiem w trakcie opowieści o życiu i działaniach Piotra Narwojsza pojawiają się liczne wątki poboczne, pełne aluzji do historii i kultury XVIII wieku. W wielu momentach te „odejścia” są ciekawsze od zdarzeń będących udziałem głównego bohatera. A jakby w kontraście do tego nadmiaru słów dewizą samego powiernika Rybeńki-Radziwiłła okazała się myśl „milczenie jest złotem”, co zapewniło panu z Milkont nie tylko względy i zaufanie u magnata, ale także, a raczej przede wszystkim, dowody wdzięczności w postaci gotówki oraz powierzenia szczególnej misji. Oto bowiem otrzymał specyficzne zadanie i musi pojechać do siedziby innego Radziwiłła, Mikołaja Marcina, aby w delikatny i dyskretny sposób zweryfikował plotki o jego niesamowicie niemoralnym i heretyckim życiu, podobno pełnym rozpusty, dziwnych badań czy wręcz szaleństwa. Piotr Narwojsz przemierza ciekawe strony Litwy, poznajemy w ten sposób Wilno, Nieśwież, Czernawczyce, świat przyjęć i intryg na dworach magnackich kilkadziesiąt lat przed klęską rozbiorową. I, jak to zwykle w podobnych opowieściach bywa, podróż i zadanie wysłannika dość szybko przestają przebiegać tak, jak sobie zaplanował. 

Warto poznać historię tej eskapady i jej zakończenie.



ZJ



Książka wydana przez



 

Komentarze