Do trzech razy śmierć - Jenny Blackhurst - recenzja



Jenny Blackhurst to pisarka i młoda gwiazda brytyjskiego thrillera. Dorastała w Shropshire, gdzie do dziś mieszka z mężem i dziećmi. Jej pierwsza powieść, „How I Lost You”, sprzedała się w nakładzie przeszło 270 tysięcy egzemplarzy. Autorka bardzo dużo czytała w dzieciństwie. Było więc oczywiste, że pisanie to zawód, którym powinna się zajmować w przyszłości. Jenny Blackhurst jest także psychologiem.

To pierwsza sprawa, którą ma poprowadzić detektyw Tess Fox, główna bohaterka. Od tego może zależeć jej awans. Policjantka szybko dostrzega problemy - po pierwsze: ofiara została wyrzucona z balkonu mieszkania, którego drzwi były zamknięte od wewnątrz i z którego nikt nie wychodził, po drugie: ofiara była jej znana i wie, że zwiastuje bardzo duże kłopoty. Tess nie ma innego wyjścia, niż poproszenie o pomoc przyrodniej siostry, z która nie miała kontaktu od lat. Do tego kobieta jest zawodową oszustką, co „odziedziczyła” po ojcu. Teraz, stojąc po dwóch stronach prawa, jedna broniąc je, a druga łamiąc, są zmuszone do współpracy, aby ochronić mieszkańców Brighton przed mordercą.

Książkę szybko się czytało. Bardzo mnie wciągnęła. Dosłownie mówiąc, nie mogłam się oderwać. Bardzo podobały mi się zabawne dialogi pomiędzy głównymi bohaterkami, co nadawało książce nieco komediowy wydźwięk. Było to u mnie na plus, ponieważ niejednokrotnie pojawiał się na mojej twarzy uśmiech. Zaintrygowało mnie także pierwsze zdanie książki: „Pierwsze ciało spadło z nieba o 16:05 we wtorek, piątego lutego”. Z tym zdaniem was zostawię…







N.K.









Książka wydana przez



Komentarze