Kruche szczęście - Malin Stehn - recenzja




Jeśli w letnie wieczory chcecie przeczytać ciekawą książkę z wątkiem kryminalnym, a jednocześnie poruszającą problemy psychologiczne i prezentującą interesującą formę, to „Kruche szczęście" jest niemal idealną propozycją.

Już wprowadzenie przyciąga uwagę, ale nie tylko pojawieniem się zwłok, lecz także, a może przed wszystkim, psychologicznym portretem kobiety stojącej przed ofiarą. Zaczyna toczyć się dochodzenie, lecz wśród kryminalnych rozterek bardzo ważne okazuje się ukazywanie losów bohaterów w dwóch odsłonach czasowych – przy okazji ślub oraz osiem lat wcześniej, w związku z wypadkiem, który zmienił właściwie wszystko w relacjach rodziny.

Bardzo spodobał mi się pomysł podziału na rozdziały ukazujące wydarzenia oczami poszczególnych bohaterów: planujących swój ślub Emily i Williama, matki i brata panny młodej – Anniki i Erika – oraz Matsa, ojca rodzeństwa. jego końcowe uwagi i refleksje są warte uwagi. Dzięki takiemu prowadzeniu narracji losy skłóconej rodziny zaczynają nie tylko bardziej wciągać, ale historia staje się intrygująca, a bohaterowie i konsekwencje ich decyzji nie mogą być ocenione jednoznacznie. Tytułowe szczęście właściwie nie istnieje w tej rodzinie od ośmiu lat, od czasu okropnego wypadku samochodowego spowodowanego po pijanemu.

Powieść nie jest zbyt mroczna, chociaż utrzymana w dość smutnej i „ciemnawej” atmosferze, co mnie osobiście podoba się. Można wejść w myśli kolejnych postaci, doznać wielu ciekawych refleksji, a także poczuć klimat chłodnej Skandynawii.

Zachęcam do przeczytania książki autorstwa Malin Stehn.





Sara P.






Książka wydana przez



Komentarze